Komentarze (1)
Jestem dziwna. Zrobilam maly rachunek sumienia i okazalo sie, ze mam wiecej znajomych i przyjaciol wsrod mezczyzn... Pewnie odbijam sobie za podstawowke i klase pelna bab, do ktorej wtrynili mnie moi ukochani rodzice... A moze za liceum gdzie na 34 dziewczyny bylo tylko dwoch facetow? A moze za studia??? Nie wiem, ale serio moja ekipa, z ktora spotykam sie prawie codziennie na vino i piwo (w zaleznosci od funduszy:) to sami faceci. I ja. Super gdy traktuja mnie jak kumpla. Nie ma nic piekniejszego niz siedziec wsrod oparow Prawdziwych Canadyjskich Zartow, czy odglosow bekania. Ale horror zaczyna sie gdy niektorzy przestaja mnie traktowac jak jednego z nich. Zauwazaja, ze jestem dziewczyna. Pewnie duzo w tym i mojej winy. Nie mam oporow, zeby podejsc i przytulic sie do ktoregos, albo oprzec sie o niego. Moje gesty przyjazni i zaufania traktuja jak wstep do czegos wiecej. Moje txt jak flirt. To naprawde nie moja wina, ze taka jestem. Czasami mam wrazenie, ze jestem kara zeslana przez Boga na plage zwana mezczyzna. O ile oczywiscie istnieje ktos taki Bog. Wiecie co? To troche zabawne. Mala, filigranowa brunetka pogramczynia facetow:) Wielu potencjalnych przyjaciol musialam od siebie odsunac, bo zaczynali wariowac. Zawsze czuje sie jakby zawiedli moje zaufanie. Jakby mnie zdradzili. A najstraszniejsze jest to, ze wiedza, ze mam kogos i kocham go nad zycie... A mimo wszystko probuja.
Podobnie jest z czatem. Lubie pogadac sobie ze znajomymi. Ale dostaje szalu gdy na privy wchodzac jakies niewiedomocosie i koniecznie chca sobie laske w necie znalesc. Jakbysmy byly towarem, o ktory bija sie samcy, kto pierwszy. Nikt nie rozumie, ze ja nie szukam faceta, ale przyjaciol. Ludzi, ktorzy mnie zrozumiejac, ktorzy mysla podobnie jak ja. Czy tak trudno tak zrozumiec?