Komentarze (3)
Tak jak wlasnie wczoraj... Przyszedl stwierdzil ze chce grac w dyne, a potem powiedzial, ze on musi wyjsc, bo cos rozwali i ze sie poklucimy. Po prostu bosko, bo ja mam dola, zeby on mogl wyjsc z kolegami na piwo bo to wlasnie o to chodzi. Bo oni siedza blisko nas a ja jestem zmeczona i nie chce mi sie wychodzic wiec polecial do nich. Ale najpierw oczywiscie skonczyl gre. widac priorytety w jego zyciu. Najpierw gry, potem kumple, po drodze jest pewnie gdzies jedzenie... a na samym koncu, dlugo za kartami magica jestem ja. Ponoc milosc jego zycia... Wiem ze roznie mozna okazywac milosc, ale coa mi sie wydaje, ze on mi pokazuje raczej gdzie mnie ma. Tylko co mam zrobic, ze go kurwa kocham i mu to po raz setny wybacze, ze woli byc gdzie indziej niz ja. Gdybym wiedziala ze takie cos mi zrobi to bym sobie zorganiowala cos ciekawego, a tak jak zwykle zostalam na lodzie. Ta milosc mnie niszczy, ale nie potrafie sobie wyobrazic zycia bez niej. TEJ. JEDYNEJ. ZADNEJ INNEJ. Jestem kurwa glupia kretynka...